Ja. My.
Jest rok 2014. Zamiarów swoich nie mierzę dziś na siły, bo zamiary moje wybiegają daleko w przyszłość ...
Raków leżący w dolinie rzeki Brzeźnicy, to miejsce mojego urodzenia. Rozległe pola, kwieciste łąki na torfowiskach, krystaliczne źródełka z przeraźliwie zimną wodą, tajemnicza ściana „Motkowskiego Lasu” w oddali i wysoko wysklepione lazurowe niebo szczelnie okrywające to wszystko … Z tą okolicą, jak z żadną inną na świecie, łączy mnie niepowtarzalny i silny związek.
Z okresu dzieciństwa i dorastania pamiętam przede wszystkim nieustające zabawy z rówieśnikami, grę w piłkę nożną każdej niedzieli, zapach świeżego siana
i dojrzewającego zboża, smak „nowych” ziemniaków posypanych koperkiem, cichnące odgłosy usypiającej wsi …
Było nas dwoje, ja i moja, o trzy lata młodsza siostra, Wiesia. Trudno mówić o zgodzie między nami w okresie dzieciństwa, gdy wychowywaliśmy się razem. Ale im byliśmy starsi, tym bardziej rozumieliśmy się. A nasz stosunek do Rodziców w obliczu coraz większej ich bezsilności, zbliżał nas
i kwestiach opieki nad nimi nie różniliśmy się, choć nigdy na ten temat nie było rozmowy. Rodzice bali się starości i tego, że zostaną na wsi opuszczeni, bez jakiejkolwiek opieki. Czasem nawet wydawało mi się, że za „odejście z domu” mają do nas pretensję, a Tato mówił żartobliwie: „powinniśmy byli mieć trzecie dziecko, którego byśmy nie kształcili”. Jednak przypuszczenia Rodziców o samotności nie sprawdziły się, a my jesteśmy dumni z tego, że zarówno Mama, jak i Tato byli do końca życia pod naszą opieką i że mieli wszystko, co było im potrzebne, w tym także naszą obecność. Tak jakoś dzieliliśmy się obowiązkami, że zawsze, kiedy była potrzeba, byliśmy z Rodzicami.
Warto też odnotować, że wiele zrobiliśmy, aby poprawić standard wiejskiego życia. Na początku lat osiemdziesiątych do domu Rodziców doprowadziłem wodę i kanalizację, zbudowałem prawdziwą łazienkę i zainstalowałem centralne ogrzewanie, a Szwagier założył antenę satelitarną. W tym czasie takie inwestycje były jeszcze rzadkie na kieleckich wsiach i wielu starszych mieszkańców Rakowa, a także sąsiednich Czarnocic odwiedzało Rodziców, aby obejrzeć te udogodnienia. Dyskutowano o tym wiele, czego dowodem jest chociażby zasłyszana kiedyś przez nas rozmowa. Wykonując wiosenne prace porządkowe w ogrodzie, usłyszeliśmy jak dzieci idące do szkoły mówiły, że dom Świtalskich z wierzchu jest stary, ale żebyście zobaczyli co jest w środku. Tam są różne cuda i cudeńka.
Babcia Jagosia /zmarła w 1988 roku w wieku 91 lat/ była niekwestionowaną głową rodziny
i bardzo mądrze prowadziła wszystkie nasze sprawy. Sama będąc prawie analfabetką, nas, swoich wnuków, polecała kształcić i cieszył ją każdy nasz sukces. Rodzice, będąc pod jej wpływem, ciągle powtarzali, że nie mają majątku, ale mogą pomóc nam w zdobyciu wykształcenia. Dopingowani
i wspomagani uzyskaliśmy wykształcenie wyższe magisterskie: siostra w zakresie germanistyki,
a ja resocjalizacji. Nie zdawaliśmy sobie wówczas sprawy z ważności tego faktu. Nie mieliśmy też pojęcia, że Babcia i Rodzice są z tego powodu bardzo dumni, a rodzina i znajomi odnoszą się do naszego wykształcenia z szacunkiem i uznaniem.
Czas naszej nauki był trudny dla rodziny pod względem materialnym, jednakże Rodzicom jakoś udawało się uzyskiwać niezbędne środki z pięciohektarowego gospodarstwa rolnego i z dwuhektarowej dzierżawy. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności było zapewne posiadanie dużej łąki
w pobliżu domu sprzyjającej hodowli bydła mlecznego i dobrze zorganizowany skup mleka przez jędrzejowską mleczarnię. Było wtedy u nas 4 do 6 krów i Rodzice cały rok mogli sprzedawać mleko,
a uzyskiwane co miesiąc pieniądze, przeznaczać na nasze utrzymanie poza domem. Tak więc wielka wdzięczność należy się naszej mądrej Babci, dzielnym Rodzicom, a także „rogatym bydlątkom”: „Mrówce”, „Krasej”, „Czarnej”, „Sadej”, „Czerwonej” i innym, które wcześniej pasaliśmy roniąc „krokodyle łzy”, a później, gdy wyjechaliśmy, same się pasły na łańcuchach przymocowanych do pali i dobrze odpłacały nam się za dawną opiekę.
Wiele okoliczności wpływało na nasze wychowanie. Mieszkaliśmy blisko rodziny brata Mamy, Tadeusza Simlata i z jego dziećmi: Basią , Marianem i Halinką praktycznie byliśmy jednym rodzeństwem, zawsze byliśmy i jesteśmy z nimi w bliskich stosunkach. Mieliśmy też częste kontakty z dziećmi siostry Taty, Heleny: Marysią i Józkiem. Między naszym gospodarstwem, a gospodarstwem Wujka Tadeusza Simlata mieszkają nasi kuzyni Siemieńcowie, z którymi zawsze łączyła nas przyjaźń, a z ich dziećmi: Zosią, Zbyszkiem, Renią i Andrzejem spędziliśmy wiele beztroskich i miłych chwil. Poza tym w Rakowie mieliśmy wiele fantastycznych koleżanek i kolegów jak choćby Teresa Pisarkówna, Marysia Szczerba, Wieśka Chatysówna, Wiesiek Pełka czy Wiesiek Gruszka, którzy dobrze się uczyli i wspaniale umieli bawić się oraz pracować.
Po studiach na Uniwersytecie Wrocławskim moja siostra zamieszkała najpierw w Kielcach,
a po dwóch latach, wraz z mężem Eugeniuszem, w Poznaniu. Mają dwoje dzieci i czworo wnuków.
Niezwykle inspirującym rozwojowo okresem była dla mnie nauka w Liceum Pedagogicznym
w Jędrzejowie, natomiast mieszkanie w internacie, a później na stancji, stanowiło prawdziwą szkołą życia
z intensywnym kształceniem w zakresie zachowania się i kultury stosunków międzyludzkich. Studium Nauczycielskie w Kielcach i mieszkanie w Domu Studenta było kolejnym okresem mojej socjalizacji
i poszerzania kręgu znakomitych znajomych, z którymi utrzymujemy kontakty do dnia dzisiejszego.
„Oknem na świat” był dla mnie Wrocław i Strzegom, gdzie mieszkali bracia Taty: Stryjek Lutek i Stryjek Sewek. Z Lutkiem wiele razy podróżowałem tramwajem lub spacerowałem po Wrocławiu,
a On z wielkim przejęciem, w swoim stylu opowiadał mi o ważnych zabytkach i obiektach. Niezapomniane wrażenie zrobiła wtedy na mnie Starówka, Katedra, Hala Ludowa, ZOO, dworce, mosty, a ponadto zaprzyjaźniłem się z jego dziećmi: Andrzejem i Krysią. U Stryjka Sewka w Strzegomiu spędziłem min. Wielkanoc 1963 roku. Miałem możliwość przeżycia paru dni w prawdziwym luksusie, bo Oni byli bogatymi ludźmi i prowadzili dom na wysokim poziomie materialnym oraz duchowym. Poznałem też bliżej synów Stryjka Sewka: Włodka i Leszka oraz spotkałem się ze starszymi, studiującymi już kuzynami: Witkiem i Adamem Świtalskimi pochodzącymi z Jędrzejowa, którzy zrobili na mnie bardzo dobre wrażenie i stali się swego rodzaju wzorami do naśladowania
w późniejszych latach. Z tego okresu zapamiętałem też siostrą Witka i Adama -Jadzię, z którą zetknąłem się, gdy rozpoczynałem naukę w Liceum Pedagogiczne w Jędrzejowie. Ona ukończyła już tę szkołę i podarowała mi swoje skrzypce, z których korzystałem przez wiele lat.
To wszystko stanowiło moje naturalne środowisko wychowawcze i miało wielki wpływ na kształtowanie się postawy życiowej.
Po ukończeniu Liceum Pedagogicznego w Jędrzejowie, aby uniknąć zasadniczej służby wojskowej, którą w mojej rodzinie uważało się za stratę czasu, studiowałem wychowanie muzyczne na SN w Kielcach, gdzie poznałem moją przyszłą żonę Zofię Ziemniak, z którą w 1969 roku pobraliśmy się i od tej pory mieszkamy w Sandomierzu. W między czasie ukończyliśmy studia magisterskie: Zosia w zakresie nauczania początkowego na Akademii Pedagogicznej w Krakowie, a ja resocjalizację na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Pracowaliśmy jako nauczyciele najpierw w powiecie sandomierskim, a później
w Sandomierzu. Mamy dwoje dzieci:
– Agnieszkę /1971/ -mgr wf na AWF w Poznaniu, mąż Robert, syn Piotr;
– i Grzegorza /1975/ -mgr filologii angielskiej na UŚ w Katowicach, żona Aneta.
1. Pierwsza Komunia Święta /Jasionna, 1956/
2. Z kolegami: Jurkiem Legawcem, Jurkiem Kobyłeckim i Witkiem Krotlą /w Pacynie na praktyce kolonijnej, 1964/
3. Na balu maskowym /Kielce, 1967/
4. Rodzina z Babcią Jagosią /Raków, 1985 /
5. Z Tatą i Grzesiem /Raków, 2002 /
Aneksy
Koleżanki, Koledzy oraz znajomi z Rakowa i okolic
Bednarskie: Marysia i Bożena, Blicharscy: Marysia, Józek; Chatysówny: Wiesia, Mirka; Chrzanowscy: Marysia, Zbyszek, Halina; Czarneccy: Marysia, Tadek, Andrzej; Czarneccy: Danka, Zuzia; Małgosia; Czarnecka Teresa z Jędrzejowa; Ciszewski Stach; Gruszkowie z Sosnowca: Wiesiek, Halina; Drejowie z Czarnocic: Halina, Kazia, Janek; Gałęziowski Stach z Czarnocic; Jach Romek z Czarnocic; Jopkowie: Heniek, Emilka, Stach, Tadek, Józek; Kamińskie: Wanda, Mirka; Kamińskie: Zosia, Alka; Kaniowie: Józek, Jasia z Gozny; Kośmider Stach, Heniek; Kośmider Tadek; Krzysztofik Marian; Marcinkowscy z Czarnocic: Tadek, Bolek, Stefek, Mietek, Józek; Michalscy z Czarnocic: Władek, Sławek; Nowakowie: Józek, Janek, Marysia; Pełkowie: Regina, Halina, Wiesiek; Pełkowie: Heniek, Dzidek, Czesiek; Pisarkowie: Tadek, Tereska, Mirka; Pisarkowie: Tereska, Jurek, Zygmunt, Krzysiek; Pisarkowie: Teresa, Heniek, Basia, Andrzej; Prusiccy z Czarnocic: Kazik, Jasia, Stasia, Boniek; Siemieniec Marian; Siemieńcowie: Zbyszek, Zosia, Renia, Andrzej; Simlat Alek z Kulczyzny; Simlatowie: Basia, Marian, Halina; Sygutowie z Czarnocic: Edek, Heniek, Irka, Andrzej, Sygutówny: Irka, Teresa; Trojakowie: Alek, Leokadia; Węckowie: Czesiek, Halina, Janek; Szczerbowie: Józek, Jadzia, Marysia; Wielochowski Wacek; Wielochowska Wanda; Więckowscy: Józek, Heniek; Wójcikówny z Obornik Śląskich: Renia, Ania; Zającowie: Alek, Krzysiek; Zimochowie: Zdzisiek, Marysia, Robert, Marian.
Koleżanki i Koledzy z klasy w Liceum Pedagogicznym w Jędrzejowie
Adamska-Młynarska Maryla, Borowiecki Jacek, Czekaj-Gajda Danuta, Dzięcioł-Chudzik Danuta, Fidos Stanisław, Gajda Krzysztof, Giza Piotr, Grabowski Tadeusz, Gul-Piątek Elżbieta, Górnikowski Jan, Hejdysz-Grad Anna, Jarosiński Janusz, Kaczmarek Barbara, Kaczor-Olszewska Halina, Kania-Bargieł Barbara, Kania Józef, Krotla Wiktor, Legawiec Jerzy, Łakota-Szolc Jadwiga, Łata Zofia, Obręcka-Błoniarz Danuta, Kabzińska-Pacanowska Janina, Makulska Maria, Pająk-Skiba Barbara, Piasta Antoni, Porada Stanisław, Rosołowski Adam, Różańska Zdzisława, Socha-Dudek Regina, Śnioch Marian, Trlik Włodzimierz, Woźniak-Świerczyńska Wiesława, Zięcik Henryk, Zimoląg-Pukiewicz Lila. /W przypadku Pań drugie człony nazwisk są nabyte po wyjściu za mąż/.
Koleżanki i Koledzy z SN-nu w Kielcach
Borowy Marek, Budzyń-Orlińska Maria, Burda Jerzy, Chechelska-Wożniczko Krystyna, Cudzik-Wrońska Zofia, Fijałkowska-Kowalczyk Maria, Gajewska-Nowak Wiesława, Gołębiowska-Sroczyńska, Hernik Bogumił, Hołubiuk Marian, Jarocki Tadeusz, Kaczmarek Barbara, Kania Józef, Konieczny Ryszard, Korczak Tadeusz, Krzyżyk Elżbieta, Kowalik Małgorzata, Kuza Marcin, Łuczkowski Jan, Owczarek-Wojczakowska Teresa, Pająk-Sliba Barbara, Panas Henryk, Perłowska Grażyna, Pocheć- Wzorek Teresa, Różańska-Jopek Elżbieta, Rybak Janina, Staromłyńki Konstanty, Szarawara Wanda, Tasarz Tadeusz, Tetela-Włodarczyk Stanisława, Wilk-Sznajder Helena, Witkowska-Konieczna Janina, Woźniak-Pawul Stanisława, Ziemniak-Świtalska Zofia, Żal Michał. /W przypadku Pań drugie człony nazwisk są nabyte po wyjściu za mąż/.
Ciekawi ludzie z Rakowa i okolic
Chudzik Szczepan z Rakowa. Nasz kuzyn i sąsiad. Był autorytetem w wielu sprawach gospodarskich i ludzkich. Ze swoimi ładnie podkręconymi wąsami sprawiał na mnie wrażenie typowego ziemianina. Lubiłem z Nim rozmawiać, a przez ostatnie lata Jego życia obcinałem mu włosy. Jego dzieci to: Stanisław, Jan, Janina, Władysław, Maria Zenon i Zygmunt, a wnuki to min. Regina Smuda /z d. Wójcik/.
Ciosk Józef /ps. „Walos”/ z Czarnocic. Z wielką łatwością „rymował” i wygłaszał, żartobliwe wierszyki. Korzystając z tego, że u nas /w Rakowie/ była elektryczność, a tuż obok w Czarnocinach nie, w okresie zimy przychodził do nas wieczorami, czasem kilka razy w tygodniu, przynosił rózgi brzozowe i robił miotły, którymi handlował w Jędrzejowie.
Gruszka Jan z Rakowa. Zapamiętałem Go jako wdowca, który mieszkał z synem Władkiem. Każdej niedzieli u niego w domu, a gdy było ciepło obok domu, golili się prawie wszyscy mężczyźni z Rakowa.
On miał dobre osełki i doskonale ostrzył brzytwy. Miał jabłonkę „grochówkę” i „kopcował” jabłka na zimę,
a wiosną jako jedyny we wsi miał świeże owoce, które podkradaliśmy. Dziadek mojego kolegi Wieśka Gruszki.
Górecki z Gozny. Specjalista od wykopywania największych w okolicy drzew i pniaków. W robocie był tak zapamiętały, że zapominał o tym, co się wokół dzieje. Przeważnie jego pracy z podziwem przyglądała się grupka gapiów. Był bardzo skuteczny w pracy i ludzie z całej okolicy wynajmowali go do karczunku.
Nowak Piotr Kierownik Poczty w Rakowie. Wymagał od interesantów, szczególnie od młodzieży, kulturalnego zachowania się. Lubił też prowadzić rozmowy wychowawcze. Jego dzieci to: Józek, Janek
i Marysia.
Siewior Andrzej z Rakowa. Ludzie lubili Go słuchać, bo ciekawie formułował myśli, a swoją wypowiedź ubarwiał powiedzeniem: „Ano jucha wicie, cosi mi się zdaje”… Jego syn Tadeusz był krawcem.
Simlat Tadeusz z Rakowa, brat mojej Mamy. O jego działaniach z okresu II wojny światowej pisze Andrzej Ropelewski w książce pt. „W jędrzejowskim Obwodzie AK”. Wujek Tadek świetnie powoził końmi i mówiono o nim, że ma charakter do koni, tak jak jego Dziadek, a mój Pradziadek Józef Simlat. Był człowiekiem bardzo uczynnym, chętnym do pomocy potrzebującym. Lubił opowiadać dowcipy i robić różne kawały. Pamiętam jak kiedyś, gdy jeszcze na wysyłanych kuponach totolotka były przyklejane banderole, Wujek Tadek podrobił kupon z banderolą od starego kuponu, a sześć trafionych liczb skreślił już po ogłoszeniu w radio, przy czym nie zabiegał o uzyskanie wygranej, bo zdawał sobie sprawę że to niemożliwe, ale obserwowania reakcji znajomych. Wystarczyło aby „wygrany” kupon pokazał kilku kolegom i zaczęła się „afera”. Wielu ludzi prosiło o darowanie pieniędzy na ważne życiowe cele lub choćby pożyczenie konkretnej sumy. Na początku było wesoło, ale z czasem dramatycznie, bo nikt nie chciał wierzyć, że to dowcip, ale niechęć „szczęściarza” do proszącego.
Marcinkowski Józef z Czarnocic. Często do nas przychodził, szczególnie w okresie zimy, gdy miał wolny czas i z dużym talentem opowiadał ciekawe historie z przeszłości. Pamiętam jak z dumą mówił,
że był jednym ze słuchaczy, który słuchał, gdy Wujek Janek czytał na głos ksiązki, min. Krzyżaków Henryka Sienkiewicza. Było to jeszcze przed wojną, w okresie, gdy Wujek chodził do Seminarium Nauczycielskiego w Jędrzejowie. Marcinkowski świetnie stawiał bańki osobom przeziębionym, wiele razy także mnie. Był wdowcem, mieszkał z synami: Tadkiem, Bolkiem, Stefkiem, Mietkiem i Józkiem oraz ze swoją chorą Matką, która od zawsze jak pamiętam, przez wiele lat leżała w łóżku, a sąsiadki po kolei przynosiły Jej jedzenie.
Otawski Wacław charyzmatyczny kierownik Szkoły Podstawowej w Rakowie. Bardzo odpowiedzialny
i solidny człowiek. Jego żona była świetną nauczycielką w klasach I – IV i biologii.
Pełka Jan /ps. Jonek/ z Podlaszcza. Zacinał się i jąkał, ale bardzo lubił mówić, a jak się rozgadał to zapominał o czekającej go robocie.
Pełka Władysław z Rakowa. Nauczyciel i kierownik Szkoły w Chwaścicach, cieszący się dużym autorytetem we wsi. Jego żona to nasza kuzynka Ludwiką Simlatówną. Ojciec mojego kolegi Wieśka oraz Reginy i Haliny.
Siewior Piotr /ps. Pietrek/ z Podlaszczu /. Jego Matka i On „składali” ludziom i zwierzętom zwichnięte
i złamane kończyny i robili różne lecznicze mazidła. Pietrek ciągle przechwalał się swoimi bohaterskimi czynami i siłą fizyczną.
Smacki z Kulczyzny. Studniarz, wykopał wszystkie studnie w okolicy, czasem bardzo głębokie, najgłębsze mają około 90 metrów. Widziałem taką studnię na przykład u Barana w Rakówku.
Wydrychiewicz Tadeusz z Rakówka. Zubożały szlachcic, ostatni z dziedziców w tej okolicy. Jako dziecko odwiedzałem Pana Tadeusza z Tatą i pamiętam resztki dawnej świetności tamtejszych obiektów: pałac z zapadniętym dachem, fortepian, w którym kury nosiły jajka, malowidła na kawałkach suchych jeszcze ścian, popsute świeczniki, fotele i inne elementy wyposażenia.
Panski wpis przywolal
Moje wspomnienia z dziecinstwa. Wiele nazwisk pamietam.Nawet kojarze twarze. Mirka i Tereska Pisarkowny, Alek Simlat.Szczerba,Zimoch..Nowak_poczta.. Pamietam tez ladna dziewczyne z Kielc ktora spedzala wakacje w Lscinie w dworku Wydrychiewicza.Jestem siostrzencem Tadka Kosmidra