Wspomnienie o sąsiedzie
Jest to opowiadanie autorstwa Pana Zbigniewa Latkowskiego.Jego Mama pochodziła z Rakowa. On urodził się w Jędrzejowie, ale większość dotychczasowego życia spędził w Warszawie. Jest absolwentem Wydziału Elektroniki Politechniki Warszawskiej. W stolicy też realizował swoje ambicje zawodowe.
Było raz tak, w drugiej połowie lat 70-tych ub. wieku, że przeprowadziłem się do nowego mieszkania na trzecim piętrze, w całkiem nowym bloku. Blok był zbudowany z wielkiej płyty, na Ursynowie, a mieszkanie stanowiło realizację naszych marzeń w tamtym czasie. Naszych marzeń, to znaczy rodziny złożonej z nas /małżonków/ i dwojga dzieci – syna i córki.
Powoli poznawaliśmy otoczenie i sąsiadów. Czasy nie były dobre, a w tym miejscu Warszawy było szczególnie trudno, choćby w dokonywaniu codziennych zakupów. Mówiono wtedy, że mieszkamy
w dzielnicy będącej „sypialnią Warszawy”.
Jednego razu zostaliśmy zaproszeni przez sąsiadów mieszkających „pod nami”. Przyjechała właśnie moja Matka, została więc z dziećmi, a my udaliśmy się na zapoznawczą kolację.
– Dlaczego o tym wspominam?
– Bo nieraz okoliczności tak się układają, że trudno wytłumaczyć to zwykłym przypadkiem.
– Może w tym jest jakaś siła sprawcza, a my po prostu o tym nie wiemy?
– Jeśli tak było, to po co miałaby działać w ten sposób?
– Intuicyjnie czujemy, ze trudno wytłumaczyć jest wystąpienie zdarzenia o bardzo niskim /znikomym/ prawdopodobieństwie.
Sąsiad był miłym człowiekiem, trochę starszy od nas. Okazało się, że do niedawna był prezesem Spółdzielni Mieszkaniowej, która wybudowała osiedle Ursynów. Wspominał, że rozważał czy wziąć mieszkanie na trzecim piętrze /ostatnim/, czy też pod nami i jeszcze o tym, że do naszego mieszkania „przymierzali się” jego znajomi, ale gdy po kilku dniach wrócili do tego wariantu, okazało się, ze mieszkanie jest już zajęte. Zdziwienie ich wywołało szybkie nasze działanie, bo mieszkanie było z puli na sprzedaż lub zamianę.
Dalej rozmowa potoczyła się na temat, skąd jesteśmy i co robimy?
– Cóż się okazało?
– Otóż ja pochodziłem z Jędrzejowa, a mój sąsiad z Piasków koło Jędrzejowa. Oczywiście mieliśmy wiele wspólnych tematów i znajomych, ale wskutek różnicy wieku /około 10 lat/ części ludzi, o których on mówił, nie znałem. Wspomniałem więc, że akurat przyjechała moja mama, która na pewno pamięta brakujące w mojej pamięci wydarzenia i wkrótce siedzieliśmy już wszyscy razem, snując wspomnienia
o znajomych, okupacji i rodzinie.
W pewnym momencie sąsiad zaczął opowiadać o swoim ojcu, który przed wojną był posłem. Pisał też pamiętnik, którego pierwsze zdania mówiły o tym, że jego ojciec, /czyli dziadek sąsiada -przypisek autora/ w 1863 roku wiózł furą rannych powstańców i zajechał na podwórze do swojej siostry w Rakowie, gdzie akurat odbywało się wesele.
W trakcie rozmowy okazało się, że wesele odbywało się u Chajów, a moja babcia pochodziła właśnie z tej rodziny i z tego domu, gdzie zajechali powstańcy i gdzie odbywało się wesele. W ten oto sposób dogadaliśmy się, że jesteśmy rodziną, co prawda daleką, ale jednak. Odtąd już moja żona dopatrywała się między nami dużego podobieństwa, szczególnie w zarysie głowy, czoła itp.
W/w Spółdzielnia Mieszkaniowa powstała dla zaspakajania potrzeb pracowników Politechniki Warszawskiej, ale wskutek aktywności prezesa i zarządu rozwinęła się ponad zakładany plan. W czasie naszego spotkania sąsiad nie był już jej prezesem. Mówił, że dokąd trzeba było wszystko organizować
i budować od zera, to on był dobry, a teraz, już na gotowe, posadzono na to stanowisko jakiegoś „aparatczyka”, no i w zamian za to pewnie był zobowiązany pilnować realizacji jedynie słusznej drogi do socjalizmu, a przy okazji rozdzielać dobra mieszkaniowe „swoim”.
W tym czasie sąsiad był już wykładowcą na Politechnice Warszawskiej, ale też szukał możliwości biznesowych. Wkrótce rozpoczął z powodzeniem działalność gospodarczą uruchamiając produkcję wyborów z tworzyw sztucznych. Niestety z początkiem lat 90 -tych ubiegłego wieku zbyt wcześnie odszedł z tego świata. Nie udało się bowiem lekarzom z Zabrza poprawić funkcjonowania jego organizmu.