Monthly Archiv: listopad, 2012

Ja tak mam …

                Pierwsze dni kolejnego roku. Patrzę w lustro i mój wizerunek zaskakuje mnie swoją obcością.
– Pewnie dlatego zastanawiam się, czy ja tak naprawdę akceptuję swoje ciało?
     – Chyba nie do końca, skoro powstają w mojej głowie pomysły dotyczące różnych zmian:
– tu bym trochę ujął, tam coś uwypuklił, a jeszcze gdzie indziej wyprostował …

               A więc ja … to umysł …
– Nie, tak nie może być …Bo przecież ciało …
– Hm ….
– To jak to właściwie jest? …
– Moja dusza i ciało nie stanowią jedności?  

               Zastanawiając się dalej nad tą kwestią dostrzegam, że ten dualizm, jakiegokolwiek nazewnictwa by użyć: ciało i umysł, materia i świadomość, sfera fizyczna i duchowa, stwarza sytuację konfliktową.
               Bo …
Umysł miewa pretensje do ciała, a nawet stawia się ponad ciało. Zdarza się też, ze pogardza nim
i wstydzi się go. Uważa, że w ciele usadowiły się słabości. Ono przecież:
– domaga się, nie koniecznie zdrowego jedzenia i to często w ilościach większych niż mu potrzeba,
– lubi leniuchować;
chętnie kieruje się w stronę różnych, mało wartościowych uciech.

               Ale ciało jest niczemu nie winne. Ono w gruncie rzeczy jest skromne, nie ma aspiracji rządzenia i jest w stanie dostosować się nawet do gorszych warunków istnienia.

               Umysł zaś próbuje „udawać niewiniątko” i często zwala winę na ciało. A to on przecież kieruje wszystkim, wprowadza ciało w niekorzystne sytuacje:

– pracę ponad siły, wygórowane potrzeby, różne lęki, stresy i bezsenne noce.

 

Kiedyś:
– bardzo 
bolała mnie skręcona noga,
– zaatakowali mnie chuligani, …

i wtedy nie czułem podziału na umysł i ciało.
Kojarzę więc, że rozdwojenie nie pojawia się w czasie bólu, niebezpieczeństwa czy spontanicznego działania, ale dopiero później, gdy zaczyna się przetwarzanie danych, myślenie. Dualizm ciała i duszy, jak się okazuje, jest wynikiem zdolności człowieka do abstrakcyjnego myślenia, bo umysł „uwielbia” dociekać, klasyfikować, systematyzować …

                 Wiem, egzystencja jest jednością, powinienem czuć się niepodzielny. Ale cóż, problem powraca.

 

 

Niewolnicy XXI wieku /c.d. art. „Świat chyba oszalał …/

 

               Coraz głośniej mówi się o tragicznej sytuacji milionów dzieci na świecie. Sprawiła
to min. książka włoskiego nauczyciela i dziennikarza Francesco D Adamo pt. Iqbal,
będąca opowieścią o małym Pakistańczyku, któremu udało się uciec z niewoli, dotrzeć
w bezpieczne miejsce i opowiedzieć o tym co przeżył.

               Iqbal Masiha, bo tak nazywa się bohater książki, przyszedł na świat w ubogiej rodzinie chłopskiej. Jako czterolatek został oddany przez ojca za 12 dolarów, potrzebnych do spłacenia długu zaciągniętego na leczenie drugiego syna. Następnie został przyuczony i przymuszony do niewolniczej pracy w fabryce dywanów, mieszczącej się w budynku wykonanym z blachy, w którym latem było bardzo gorąco, a w okresie zimy niesamowicie zimno. Z powodu trwającej latami kilkunastogodzinnej pracy, niedożywienia
i surowych warunków życia Iqbal mając 12 lat wyglądał jak dziecko 6-letnie.

               Jako jedenastolatek, Iqbal znalazł w sobie siłę, aby uwierzyć, że życie może być lepsze. Uciekł
z fabryki i szczęśliwie dotarł do organizacji o nazwie Front Wyzwolenia Pracujących Dzieci, którego przywódcą był Eshan Ullah Khan. Od momentu spotkania Iqbala człowiek ten stał się jego przyjacielem i opiekunem. Dzięki niemu Iqbal rozpoczął naukę w „Naszej Szkole”, jednej z dwustu prowadzonych przez tę organizację. Pomagał też w uwalnianiu pakistańskich dzieci, choć właściciele fabryk dywanów grozili zarówno jemu, jak i jego rodzinie.

                W październiku 1994 roku zaproszono Iqbala wraz z opiekunem do szwedzkiej miejscowości Lidköping na międzynarodową konferencję, poświęconą zagadnieniu wyzyskiwania w pracy. Przez wiele dni opowiadał tam o swoich losach i o tym, w jak nieludzki sposób traktuje się dzieci w Pakistanie. Pisały o nim gazety i pokazywała telewizja. W grudniu tego samego roku polecieli do Bostonu, gdzie Iqbal odebrał nagrodę Fundacji Reebok Human Rights Reebok Youth In Action Reward. Jego pobyt w Stanach Zjednoczonych obfitował w wiele wydarzeń, m.in. wybrano go osobowością tygodnia jednej z największych amerykańskich stacji telewizyjnych. Odwiedzał także amerykańskie szkoły. Jedną z takich wizyt uczniowie upamiętnili, tworząc wzruszający film. Iqbal mówi w nim min., że marzy o tym, aby zostać adwokatem i w dorosłym życiu występować w obronie dzieci. Na pytanie, dlaczego decyduje się wracać do kraju, gdzie może go spotkać krzywda odpowiada: „tam zacząłem życie i tam chce je zakończyć”.

Wrócił do Pakistanu aby pokazać dzieciom swojego kraju, że nadal będzie z  nimi, przeciwstawiając się temu, co je spotyka. Nie zdążył jednak zrealizować swoich planów, bowiem 16 kwietnia 1995 roku został zabity 120 pociskami z broni palnej. Sprawców zbrodni nigdy nie ustalono, ale powszechnie wiadomo, że morderstwo chłopca zostało zlecone przez mafię producentów dywanów.

             Iqbal  

Wiadomość o śmierci Iqbala wstrząsnęła światem.

– Dzieci z amerykańskiej szkoły, które poznały Iqbala, postanowiły pomóc w realizacji przynajmniej części jego marzeń.
W tym celu stworzyły organizację: A School For Iqbal i zebrały po
12 dolarów z każdej klasy swojej i wielu innych szkół. Kwota 12 dolarów nie była przypadkowa. Za tyle dolarów Iqbal został przecież sprzedany i tyle lat udało mu się przeżyć. Za zgromadzone pieniądze zbudowano 8 szkół: pierwszą w Pakistanie, a kolejne w innych potrzebujących pomocy krajach świata.

– Szwed Magnus Bergmar, który osobiście poznał Iqbala, po jego śmierci założył międzynarodową fundację: The World s Children
s Prize For The Right Of The Child, która corocznie przyznaje nagrody osobom przyczyniającym się do pomocy w respektowaniu praw dzieci. Iqbal został pośmiertnie pierwszym honorowym laureatem tej nagrody. Do fundacji WCPRC należy 13 milionów dzieci z 85 krajów świata.

– Kanadyjczyk Craig Kielburger był równolatkiem Iqbala. Nie znał Go osobiście, a o jego istnieniu dowiedział się z mediów. Był tak poruszony opowieścią o małym bohaterze, że wraz z trzema szkolnymi kolegami, założył fundację Free The Children. Stała się ona największą edukacyjną fundacją międzynarodową, działającą na rzecz dzieci. W 2000 roku Craig Kielburger został nominowany do Pokojowej Nagrody Nobla. Obecnie ma ponad 20 lat i nadal wspiera edukację dzieci pozbawionych podstawowych praw.

– Powstała tez fundacja Rugmark Tag, która ometkowuje dywany, a także inne towary wykonywane w sposób humanitarny, a więc bez wykorzystywania pracy dzieci.

Znana na świecie firma odzieżowa Gap wycofała jedną ze swoich kolekcji, gdy wyszło na jaw, że w całości została uszyta paluszkami hinduskich dzieci.

               A co dalej?

               Sprawa nie jest prosta. Uwarunkowania tego zjawiska, jak np. tradycje i zwyczaje określonych środowisk, a przede wszystkim bieda dużych grup ludzi są trudne do przezwyciężenia. Ale poprzez współpracę państw oraz organizacji międzynarodowych z krajami, w których występuje problem niewolnictwa powinniśmy:

– wymóc stosowanie surowych kar dla firm łamiących prawa człowieka;
– wspomagać działalność dochodową rodzin wychowujących dzieci;
– zobowiązać do organizowania oświaty elementarnej dla wszystkich.

Możemy też pomagać dzieciom, które zmuszone są do niewolniczej pracy, poprzez wpłatę choćby niewielkiej sumy na konto jednej z organizacji charytatywnych. Nie zdajemy sobie nawet sprawy, że suma 40 złotych wystarczy np. na ufundowanie miesięcznego stypendium pracującemu dziecku w Brazylii. Dzięki takiej sumie będzie ono mogło wrócić do szkoły.

               Wypadałoby też głęboko zastanowić się, czy humanitarnym jest kupowanie tanich towarów z metkami made in India, made in China itp., które powstały z udziałem niewolniczej pracy dzieci. Wiem, to trudna sprawa i zastanawiam się, czy cywilizowany świat, a w nim konkurencyjny rynek i wreszcie my sami, jesteśmy w stanie zbojkotować te towary?

                Trudno sobie wyobrazić, ale niewolniczy los Iqbala Masina podzieliło w Pakistanie około
7 milionów dziewcząt i chłopców, a na świecie liczbę tę szacuje się na 350 do 400 milionów.

 

Zdjęcie z książki pt. „Iqbal”.

Świat chyba oszalał …

 

               Chciwość sprawia, że ludzie tracą rozum. Przecież to nienormalne, że przy obecnym rozwoju naukowym i technicznym oraz wielowiekowym doświadczeniu społecznym miliony ludzi na świecie zmuszanych jest do pracy ponad siły, w warunkach urągających człowieczeństwu i zagrażających życiu. Jeszcze trudniej sobie wyobrazić, że zjawisko współczesnego niewolnictwa dotyczy także kilkaset milionów dzieci, głównie z krajów Afryki, Azji i Ameryki Łacińskiej.

 

Dzieci sprzedawane są na dworcach w całych Indiach. Pod opieką nadzorców podróżują do fabryk odzieżowych, najczęściej w New Delhi. Nie mają więcej niż 10 – 14 lat”…

…”Wiele dzieci znajduje się w pułapce systemu „niewolnictwo za długi”, który jest wciąż powszechny w Azji. Biedni ludzie dają pod zastaw pracę własną i członków rodziny jako zabezpieczenie pożyczki zaciąganej w związku z trudnościami finansowymi. Niestety, pierwotna suma prawie nigdy nie zostanie spłacona. Muszą, więc zaciągać nowe pożyczki na jedzenie, ubranie i mieszkanie. Dodając do tego odsetki, można być pewnym, że rodzina będzie spłacać coraz większe długi i w ten sposób kolejne pokolenia już rodzą się jako niewolnicy”…

               Organizacje międzynarodowe podają, że co 12 dziecko na świecie zmuszane jest do niewolniczej pracy. Zatrudnia się je przy produkcji obuwia, dywanów i tekstyliów, wydobywają dóbr natury, np. złota i diamentów, zmuszane są do żebractwa, pornografii, prostytucji, wykonują niebezpieczne prace w rolnictwie i budownictwie. W wielu krajach dzieci wykorzystywane są w konfliktach zbrojnych, walczą na frontach ramię w ramię z dorosłymi, są posłańcami przenoszącymi wiadomości, służącymi i tragarzami.

 Fot. rebsimene8888-flickrCC           

               Zniewolone dzieci żyją w tragicznych warunkach, pracują po kilkanaście godzin na dobę najczęściej za przysłowiową miskę ryżu i spanie w prymitywnych warunkach.

… „Santosha zamknięto i nie dano mu jeść, aż zgodził się tkać na krosnach. Przez 9 lat robił orientalne dywany, pracując od 4 rano do 11 w nocy, codziennie, bez przerw. Za pracę nigdy mu nie zapłacono. Gdy się skaleczył nadzorca warsztatu zeskrobywał główki zapałek, wkładał je do rany i podpalał siarkę. W ten sposób tamował krew i nie plamiła ona dywanu”…

 …”Dzieci pracują w wilgotnych jamach. Woda jest często niedostępna, a jedzenie składa się z kilku czapatów (bułek), cebuli i soli. Powszechnie głodzi się dzieci, dzięki czemu trudniej im zasnąć i mogą dłużej pracować. Najczęściej śpią w szopach obok warsztatów”…

 

               A oto lista dziesięciu najbardziej niebezpiecznych dla dzieci krajów, wg AlertNet:

1. Sudan – gwałty, prostytucja; zaciąganie do armii,
2. Uganda – bezdomność; porwania,
3. Kongo – śmierć z głodu i chorób; zaciąganie do armii; gwałty, prostytucja,
4. Irak – przemoc; śmierć z powodu głodu i chorób,
5. Somalia – bezdomność; gwałty, prostytucja; zaciąganie do armii,
6. Indie – praca niewolnicza; śmierć z powodu głodu i chorób,
7. Afganistan – brak edukacji dla dziewczynek i zmuszanie ich do zamążpójścia przed 16 rokiem życia, praca niewolnicza; zaciąganie do armii,
8. terytoria Palestyny ? przemoc,
9. Czeczenia ? bezdomność,
10. Birma – zaciąganie do armii.

 

               Powyższy stan istnieje jeszcze w wielu krajach, w których bieda prowadzi do braku elementarnych warunków życia dużych grup ludzi. Np.:

– w Kambodży bardzo młode, nawet dwunastoletnie, dziewczęta wykorzystywane są w domach publicznych.. Porwane, do procederu zmuszane są przemocą i głodem. Żeby nie uciekły, przetrzymane są w klatkach.

– w Etiopii wiele dzieci mieszka w kanałach ściekowych Addis Abeby. Pośrednicy śledzą takie grupki, wyłapują dzieci, a następnie sprzedają je. Przeznaczane są do żebractwa i przemysłu erotycznego.

– na Wybrzeżu Kości Słoniowej, w bardzo trudnych warunkach na plantacjach kakao pracuje ponad 109 tys. dzieci.

– w Peru dzieci pracują w kopalni złota; za dniówkę mogą kupić sobie i bliskim bochenek chleba.

– w Ghanie dzieci wykorzystuje się w rybołówstwie, są one odkupywane za drobne sumy pieniędzy od swoich głodujących rodziców.

– z południowo-zachodniej części Chin tysiące dzieci pochodzących z biednych rodzin jest sprzedawanych do niewolniczej pracy w rejony przeżywające rozkwit gospodarczy.

– w wielu krajach Afryki dzieci wydobywają min. diamenty i często giną od katorżniczej pracy. Z całą pewnością część brylantów trafiających na rynek można nazwać krwawymi.

Cytaty pochodzą ze strony internetowej Polskiego Stowarzyszenia Sprawiedliwego Handlu. Trzeci Świat i My.
Fot.rebcimene8888- fickrCCC

c.d.n.

Z Sandomierza do … Jedrzejowa

 

               Po raz kolejny uświadomiłem sobie, że najbliższymi dla mnie, spośród Ludzi Kościoła, są: Papież Jan Paweł II, Święty Antoni z Padwy oraz Błogosławiony Wincenty Kadłubek. Niniejszą wypowiedź pragnę poświęcić trzeciemu z wymienionych: biskupowi, dziejopisowi, zakonnikowi …

               Okres życia oraz działalności Wincentego Kadłubka /druga połowa XII i początek XIII wieku/ to bardzo odległy dla nas czas. Wiele faktów dotyczących Jego ziemskiej egzystencji okrywa „mgiełka” tajemnicy i zapewne nigdy już nie zostaną w pełni wyjaśnione.

               Nie znamy na przykład dokładnego roku i miejsca urodzenia, pochodzenia oraz szkół, w których Wincenty pobierał naukę. Historycy twierdzą, że urodził się po roku 1150, ale też padają wyjaśnienia, że mogło to być nawet w roku 1161. Tradycja głosi, że urodził się we wsi Karwów na Ziemi Sandomierskiej,
w obecnym powiecie opatowskim. Funkcjonuje również pogląd, że miejscem urodzenia Wincentego może być Kargów koło Stopnicy, obecnie powiat Busko Zdrój. Niektórzy wypowiadający się na ten temat mieszają, czy może próbują łączyć te miejscowości, podając, że urodził się w Karwowie koło Stopnicy,
26 kilometrów od Sandomierza. W rzeczywistości takie i podobne kompilacje są nie do przyjęcia, bo
w odległości 26 km od Sandomierza leży Karwów koło Opatowa, a Stopnica i Kargów położone są dużo dalej, bo około 70 kilometrów.

Karwów. Kapliczka

               Karwów. Kapliczka pod wezwaniem Bl. Wincentego. Jak głosi legenda stoi ona w miejscu domu,
w którym się urodził.

               Jan Długosz próbuje uzasadniać szlacheckie pochodzenie Wincentego podając, że wywodził się ze średniego rycerstwa, z Różyców herbu Poraj vel Róża i że był synem komesa Stefana. Ale podawane są też informacje, że należał do rodu Lisów, a jego ojcem był możny palotyn Stefan, brat wojewody krakowskiego Mikołaja /Mikry/.

               A może prawdą są przypuszczenia, że był synem chłopa o przydomku Kadłub, od którego utworzono nazwisko Kadłubek?

               A może ? …

               Jest w tych sprawach sporo niejasności. Podawane są jeszcze różne inne dane, jak choćby imiona Jego rodziców: Begina i Bogusław.  Samo zaś nazwisko Kadłubek też pojawia się w Polsce dopiero w XV wieku, choć przypuszcza się, że w rękopisach mogło występować znacznie wcześniej.

 

               Uczył się w szkole katedralnej w Krakowie, choć niektórzy uważają, że rozpoczynał naukę
w Stopnicy. Dzięki przyjaźni z księciem Kazimierzem, który z całą pewnością wspomagał Go materialnie, studiował prawo i nauki wyzwolone, prawdopodobnie w Paryżu i Bolonii. Wskazuje na to Jego wiedza filozoficzno-literacka, na którą widoczny jest wpływ renesansu francuskiego, jak również nadzwyczaj dobra znajomość prawa rzymskiego. Był pierwszym Polakiem, który uzyskał tytuł magistra /mistrza, doktora/  i zaliczany jest do elity uczonych dawnej Polski.

 

               Przeszedł do historii jako „mąż nauką i cnotą znakomity”. Był osobistym doradcą Króla Polski Kazimierza II Sprawiedliwego i piastował urząd notariusza jego kancelarii, kierował także krakowską szkołą katedralną.

               Święcenia kapłańskie przyjął prawdopodobnie zaraz po powrocie ze studiów, około roku 1185 – 89. W tym też czasie, z inspiracji Króla, rozpoczął swoje dzieło życia, „Kronikę Polską”, nad którą pracował do samej śmierci.

               Kronika jest opisem dziejów naszego kraju, od czasów pradawnych do roku 1202 i żałować należy, że Wincenty nie zdążył opisać wszystkiego, co sam przeżył. Składa się z czterech ksiąg, z których trzy mają formę dialogu pomiędzy Janem, arcybiskupem gnieźnieńskim, stawiającym pytania i komentującym odpowiedzi, a Mateuszem, biskupem krakowskim, przedstawiającym wydarzenia historyczne. Ostatnia księga dotyczy rządów Mieszka III Starego i Kazimierza II Sprawiedliwego. Treść Kroniki przeplatana jest sentencjami, bajkami i przypowieściami, dzięki czemu wiele podań, jak min.: „O Smoku Wawelskim”,
„O Wandzie”, „O Kraku” nie poszły w zapomnienie i stały się podstawą wyobrażeń licznych pokoleń Polaków o czasach zamierzchłych.

               Dzieło napisane jest po łacinie, a jego treść świadczy o gruntownej wiedzy i wielkiej erudycji autora. Przedstawia ono wiele ważnych wydarzeń, interpretuje je i dokonuje ocen. Refleksje Wincentego sprzed 800 laty mają charakter uniwersalny i można je  odnosić także do czasów współczesnych. Oto przykładowe Jego stwierdzenia:

„Mocne państwo budowane jest zgodą, a nie kłótniami”;

„Szczęście obywateli jest największym ze wszystkich triumfów”;

„Nie ma nic bardziej odrażającego, nic w oczach Boga brzydszego, niż buta i zarozumiałość, która wielu zgubiła, a niektórych zamieniła w potwory”. …

               Trzeba też powiedzieć jasno, że Wincenty Kadłubek nie jest historykiem, a raczej filozofującym dziejopisem i literatem moralistą. Pisząc Kronikę opiera się bardziej na ustnej tradycji oraz folklorze, niż na faktach i dlatego ma ona większą wartość literacką niż historyczną. Prawdopodobnie podczas pisania kierował się wskazówkami Cycerona, który zalecał minione dzieje nie tylko opowiadać ale i upiększać
oraz Kwintyliana, który uważał, ze historia jest poematem, który winien zaciekawiać czytelnika i jest to ważniejsze niż prawdziwość przedstawianych faktów.

 Pomnik Bł. Wincentego

Sandomierz. Pomnik Bł Wincentego

 

               W latach 1194 – 1207 Wincenty Kadłubek przebywał w Sandomierzu, pełniąc funkcję prepozyta czyli przewodniczącego kanoników kapituły katedry sandomierskiej. Dla uczczenia i upamiętnienia tego faktu, Sandomierz i Diecezja Sandomierska uhonorowane zostały Jego patronatem.

               W latach 1208-1218 był Biskupem Krakowskim. Z niewiadomych przyczyn, podobno znużony ciągłymi waśniami książąt dzielnicowych, zrzekł się godności i urzędu.

               Dziesięcioletni okres jego pasterzowania postrzegany jest bardzo pozytywnie, jako pontyfikat wzorowego biskupa i dobrego gospodarza. Ceniony jest przede wszystkim za reformatorską postawą, min.

– poparł Henryka Kietlicza, arcybiskupa gnieźnieńskiego, w staraniach o uniezależnienie sądownictwa kościelnego, dzięki czemu kościół stał się wolny od dominacji władców świeckich;

– po powrocie z Soboru Laterańskiego /1215/ konsekwentnie wprowadzał obowiązek rocznej spowiedzi
i wielkanocnej komunii świętej;

– egzekwował przepisy dotyczące celibatu duchownych obowiązujące w Polsce od 1197 roku;

– zalecił palenie „wiecznej lampki” przed tabernakulum, dla podniesienia czci Najświętszego Sakramentu;

– przyczynił się do obostrzenia przepisów dotyczących małżeństwa, w celu uniknięcia konkubinatów.

 

               Będąc około 70 letnim człowiekiem przeszedł boso ponad 80 kilometrów: z Krakowa do Jędrzejowa, gdzie wstąpił jako nowicjusz do Klasztoru Cystersów i realizując w praktyce ascetyczną zasadę „Bogu wszystko, sobie nic”, po pięciu latach pobytu zmarł tam 8 marca 1223 roku.

               Wśród zakonników od początku uważany był za świętego. Jego doczesne szczątki pochowano
w osobnym miejscu, pod posadzką kościoła, a oddawana Mu cześć wyszła szybko poza mury Klasztoru
i zataczała coraz szersze kręgi, bowiem wierni oznajmiali, że modląc się do Niego uzyskują wiele łask.
W 1633 roku otwarto grób Wincentego i stwierdzono, że ciało jest prawie nienaruszone. Złożono je wtedy
w specjalnie zbudowanym mauzoleum, co przyczyniło się do jeszcze większego ożywienia Jego kultu, który trwa do dnia dzisiejszego.

 

               Grób Wincentego Kadłubka w Klasztorze Cystersów w Jędrzejowie nawiedzili min. Konrad Mazowiecki, Król Kazimierz Wielki, Król Kazimierz Jagiellończyk ze swoją matką Zofią, Jan Długosz oraz inni znani i wybitni Polacy. W 1923 roku, na uroczystość z okazji 700 -lecia śmierci Błogosławionego Wincentego, przybyło do Jędrzejowa około 100 tysięcy ludzi, najwięcej w historii miasta. W 1964 roku,
z okazji 200 -lecia beatyfikacji Wincentego, w odsłonięciu tablicy upamiętniającej to wydarzenie uczestniczyli min. Kardynał Stefan Wyszyński oraz przyszły papież Jan Paweł II.

 

              Za świętością Wincentego przemawiają liczne cuda. Dla przykładu można podać, że Szymon Staropolski wynotował z ksiąg klasztornych ponad 150 przypadków cudownych, jakie miały zdarzyć się
w latach 1583-1640 przy Jego grobie. Wśród nich są nawet wskrzeszenia umarłych. W 1764 roku został beatyfikowany, a w 1962 roku otwarto proces kanonizacyjny. Dzień odpustu Błogosławionego Wincentego ustanowiony został na pierwszą niedzielę po 9 października każdego roku /Sandomierz, Jędrzejów/.

 

jedrzejow_relikwiarz_i 

                    Jędrzejów. Kaplica z Relikwiarzem Bł. Wincencentego
w Klasztorze Cystersów.

 

               Kult Bł. Wincentego w okolicach Jędrzejowa jest ciągle bardzo żywy. Mój Ojciec, Mieczysław /1915- 2003/, modlił się do Bł. Wincentego codziennie, a swój każdorazowy pobyt u Jego grobu, uważał za wielkie szczęście. Był przekonany i zwykł mówić, że nie ma katastrof, klęsk żywiołowych na tym terenie, nie ma tragedii w naszej rodzinie, bo Błogosławiony Wincenty roztacza opiekę nad nami i nad tą ziemią. Wspominał, że przy grobie Bł. Wincentego modlił się także jego Ojciec Ignacy /1884-1956/, bracia Ignacego: Karol i Franciszek oraz ich rodzice: Wincenty /ok.1840-1900/ i Tekla z domu Gołębiowska, którzy mieszkali w Jędrzejowie, niedaleko mostu kolejowego, po lewej stronie ulicy prowadzącej do Klasztoru Cystersów /obecnie 11 listopada/.

 

               Kult Bł. Wincentego Kadłubka jest także bardzo żywy w parafii Włostów, bowiem wieś Karwów, prawdopodobne miejsce urodzenia słynnego kronikarza i biskupa, „od zawsze” właśnie w tej parafii się znajduje. Słusznie więc uważa się, że w kościele we Włostowie został On ochrzczony. Z Włostowa do pobliskiego Karwowa co roku odbywają się październikowe pielgrzymki, do cudownego źródełka i do kaplicy pod Jego wezwaniem.

 

               Wincenty Kadłubek najbardziej związany jest z Krakowem, Sandomierzem i Jędrzejowem. Tak się składa, że te miasta, „naznaczone” Jego obecnością, są też bardzo ważnymi dla mnie i mojej rodziny.

 

/Podstawowe dane zaczerpnąłem z ksiązki K.R. Prokopa pt. ?Wincenty Kadłubek?, wydawnictwo WAM Kraków, 2005 oraz publikacji internetowych /.