Monthly Archiv: kwiecień, 2013

Rezerwacja

Autor: Zbigniew Latkowski

Z cyklu: „Gdzieś na świecie”.                                                         

 

 

                Telefon odebrała Mary:

– Villa Sunshine, słucham.

– Czy macie Państwo wolny pokój dwuosobowy z łazienką? -zapytał  głos młodej kobiety.

–  Tak, mamy jeszcze wolne miejsca w niektórych terminach. A kiedy Pani sobie życzy do nas przyjechać?

– Od 30 lipca, na dziesięć dni. Proszę też  podać mi, ile u was kosztuje wynajęcie pokoju.

– W tym czasie mamy jeszcze wolny dwuosobowy pokój, kosztuje 35 euro za dobę. Ale proszę powiedzieć jakie to będą osoby, bo w pokoju jest tylko jedno podwójne łóżko, tzw. małżeńskie.

– Dwie osoby, ja i  15-letni syn.

– Nie będzie Pani przeszkadzało spanie w jednym łóżku z synem?

– Nie, dlaczego?

– Bo to mało wygodne -odrzekła przytomnie Mary i dodała: -ale aby dokonać rezerwacji musi Pani wpłacić na nasze konto zadatek w wysokości 40% należności za pobyt. Po otrzymaniu wpłaty niezwłocznie potwierdzimy ten fakt mailem lub telefonicznie i od tej pory rezerwacja będzie ważna. Oczekujemy dwa dni na wpłatę. Proszę podać swoje nazwisko i nr telefonu.

– OK, a jak wyposażony jest pokój?

– Jest odbiornik TV, lodówka, czajnik bezprzewodowy, kubki, talerzyki, sztućce oraz parawan na plażę.

– OK. Nazywam się Joana M …, mój numer telefonu … . I jeszcze proszę powiedzieć mi, od której godziny rozpoczyna się doba hotelowa?

– Przyjmujemy gości od godziny 14.00 do 22.00. Oczekujemy na Państwa. Z góry życzymy miłego pobytu
i dobrej pogody.

– Dziękuję i do zobaczenia -odpowiedziała Joana

– Do widzenia. I ledwie Mary zdążyła wymówić te słowa, połączenie zostało zakończone.

 

               Była to jedna z typowych rozmów w okresie lata. Niewielką Villę Sunshine zlokalizowaną nad morzem „prowadziła” Mary wraz z mężem. Oboje byli emerytami i niewielkie dochody z wynajmu kwater, pozwalały utrzymać willę w dobrym stanie i wzbogacić ich skromne emerytury. Starali się być uprzejmymi dla swoich gości, gdyż zależało im na dobrej opinii i uważali, że wtedy mogą liczyć na takie samo traktowanie przez przyjezdnych.

……….

 

               Gdy zbliżał się termin przyjazdu Joany z synem, Mary doszła do wniosku, że jedno łóżko dla matki z dorastającym chłopcem będzie krępujące i wyznaczyła dla nich pokój, w którym można było umieścić dostawkę.

               Umówionego dnia Mary i jej mąż John pracowali jak zwykle. Najpierw żegnali wyjeżdżających  gości, potem pilnowali sprzątania oraz uruchamiali pranie brudnej pościeli. Odbierali też telefony informując o wolnych miejscach, cenach i warunkach oferowanych kwater. Po godzinie 14.00 zaczęli przyjmowanie nowych wczasowiczów i po kilku godzinach urzędowania wszyscy chętni zostali zakwaterowani. Nie zdążyła przybyć jeszcze tylko Joana, która około godziny 18.30 poinformowała telefonicznie, że jest już blisko. Tak było w istocie, bo chwilę później zajechała samochodem przez niezamkniętą bramę wprost pod dom. Weszła do recepcji, a Mary dowiedziawszy się, że to Joana przywitała się z Nią, a następnie podała rękę na powitanie jej synowi, chudemu chłopcu z dziewczęcą fryzurą, mającemu około 180 centymetrów wzrostu, zwracającemu na siebie uwagę nietypowym zachowaniem.

– Ha,ha ,ha!- ha ha ha ha!  -wykrzykiwał piskliwym dziecięcym głosem, jednocześnie podskakując
i śmiesznie poruszając nogami.
Joana wzięła chłopca za rękę, posadziła na kanapie, a sama usiadła z Mary przy biurku aby załatwić formalności. W tym czasie zjawił się w recepcji John. Na jego widok chłopiec zerwał się z kanapy z rękami uniesionymi ponad głowę i rozczapierzonymi palcami. John ocenił sytuację jako groźną, ale stał bez ruchu nie chcąc prowokować napastnika. Stali tak naprzeciw siebie przez dłuższą chwilę, a postawa chłopca przypominała zwierzę gotowe do ataku. Mary zaczęła obawiać się o męża, ale uspokoiła się, gdy  Joana wstała z krzesła, wzięła chłopca za łokieć i ponownie posadziła na kanapie. Za chwilę sytuacja powtórzyła się, z tą tylko różnicą, że tym razem chłopiec podskoczył do Johna z boku i wpatrywał się w jego ucho.

– Może jest na wpół ślepy? -pomyślał John.

W czasie, gdy Joana ponownie interweniowała, Mary mimiką pokazywała Johnowi, że coś jest nie tak.

Czynności biurowe zostały zakończone i gospodarze oraz goście ruszyli do pokoju. Mary pokazała zasłane dodatkowe łóżko dla chłopca i ze zdziwieniem stwierdziła, że Joana nie doceniła tego gestu.

– Nie będzie potrzebne – stwierdziła.

               Gdy Joana przenosiła bagaż z samochodu, Mary z Johnem wymienili spostrzeżenia i doszli do wniosku, że w trosce o dobro innych wczasowiczów czeka ich rozmowa z matką chłopca, bowiem nie wiadomo czy nie zagraża On otoczeniu. Poza tym może niszczyć sprzęt w pokoju, może też sam sobie coś zrobić, a im przyjdzie się z tego tłumaczyć.

 

Właśnie zeszła z piętra Joana wraz synem.
– Chodzi o Pani syna. Czy on jest chory? -zagadnęła Mary.

–  Cooo!- krzyknęła zaperzona Joana chory! Moje dziecko chore! …
Mary i John szybko wyszli przed dom chcąc zapewnić spokój innym wczasowiczom. Tu odbył się dalszy ciąg rozmowy, podczas której Joana groziła im nawet wezwaniem policji. W końcu wzięła telefon
i rozpoczęła rozmowę, ale Mary i John szybko zorientowali się, że nie rozmawia z policją, tylko ze znajomymi. John też ruszył w stronę domu po telefon.. Korzystając z tego że się oddalił, Joana
z wykrzywioną twarzą zaatakowała Mary:

– Ja Cię nieenaawidzę! Ja Cię nieeenaaawidzę! ? – krzyczała.

– Nie wiem, czy w tej sytuacji możemy mieszkać pod jednym dachem -odparła Mary.

– Jak ci p…….dolę to …..  -wrzasnęła Joana i zamachnęła się w stronę Mary, chcąc ją uderzyć. Nie trafiła jednak, bo ta instynktownie uskoczyła na trawnik, po czym rozpłakała się i zaczęła wzywać męża:

– John, John, ta łobuzica chce mnie pobić!

John zawrócił.

– To ty idź i dzwoń po policję -powiedział do żony.

 

……….

 

– Dobrze, to oddajcie mi pieniądze i odjeżdżam – zażądała nagle Joana i gdy się trochę uspokoiła weszli do recepcji.

Mary rozmawiała przez telefon w drugim pokoju, „za szybą”. Gdy skończyła uzgodnili z Johnem treść pokwitowania i należną do zwrotu kwotę.

– A co z policją? ? John zapytał żonę.

– Nie przyjedzie. Twierdzą, że to sprawa cywilna.

– To dzwoń po ochronę.

– Już dzwoniłam, zaraz tu będą  -odrzekła.

Tymczasem Joana zaczęła dobijać się do szyby żądając natychmiastowego oddania pieniędzy.

– Zaraz! -odparł John i po chwili wyszedł z pieniędzmi i projektem pokwitowania. Podał jej kartkę papieru i długopis. Joana pochyliła się nad biurkiem i zaczęła pisać.

– Proszę, niech Pani usiądzie -powiedział zachęcająco, ale ona odmówiła, a po przygotowaniu pokwitowania powiedziała:

– Teraz niech Pan w mojej obecności przeliczy pieniądze.

John liczył głośno odkładając kolejne banknoty. Joana zabrała je, podpisała pokwitowanie i poszła do samochodu, w którym siedział jej syn. John patrząc w ich stronę nabrał przekonania, że chłopiec jest przytwierdzony do siedzenia za jedną ręką. Ale skoro wyjeżdżali, to nie dociekał tego faktu. Podszedł do bramy i otworzył ją na oścież.

Okazało się, że za bramą jest już koleżeństwo Joany.

–  Oddali Ci pieniądze?! -przekrzykiwali się wzajemnie.

–  Tak, oddali.

– Zobaczy Pan, przyjedzie telewizja i zniszczy Pana -krzyczeli.

– Lubię występować w telewizji -odciął się John i zamknął bramę, a kątem oka zauważył, że podjechał akurat patrol ochrony.

-Dzwoniliśmy do was, bo mieliśmy kłopotliwą sytuację i chcieliśmy mieć świadków zajścia – powiedział John do patrolu i krótko wyjaśnił co się wydarzyło.

Joana uchyliła jeszcze szybę w drzwiach samochodu i ukazując twarz wykrzyczała z wściekłością:

– Ja gwarantuję, że nie będzie Pan miał żadnego wczasowicza – i odjechała z piskiem opon.

Ochrona też odjechała.

 

……….

 

               Nie obyło się bez pytań wczasowiczów o Joanę i jej syna. Przy jednej z takich rozmów Mary zapytała wczasowiczki będącej lekarzem:

– Pani doktor , czy takiego niepełnosprawnego chłopca można nazwać chorym?

– Tak oczywiście, że jest on chory ? odpowiedziała.

 

……….

 

               Kolejny dzień zapowiadał się pogodny, więc od rana wczasowicze szykowali się na plażę. Po śniadaniu w domu nastała cisza, którą w pewnym momencie przerwał sygnał domofonu. Mary wyszła do furtki, za którą ujrzała Joanę z synem.

– Poznaje mnie Pani? -zapytała Joana, wyciągając jednocześnie rękę z nakierowanym na Mary telefonem.

– Tak poznaję -odpowiedziała,  po czym odwróciła się i poszła do domu.

– Proszę Pani, proszę pani …  – Joana wołała za Mary, ale ta nie reagowała.

– Ta łobuzica przyszła do naszej furtki i chciała mnie nagrać na telefon  -powiedziała  Mary, oglądając się na dzwoniący wciąż domofon.

– Jak tak, to nie będziemy reagować -powiedział John i wyłączył domofon, aby nie zakłócał spokoju.

Po godzinie Joana odeszła.

 

……….

 

– Potrzebny mi smalec, mógłbyś pójść do sklepu? -zapytała Mary

– Oczywiście ?odparł John.

– Dobrze, że już tej łobuzicy nie ma w pobliżu -pomyślał wychodząc z podwórka. Jednak ledwie znalazł się na pobliskim skrzyżowaniu, wyłoniła się Joana czatująca gdzieś za rogiem.

– Jak Pan mógł wyrzucić mnie wieczorem z dzieckiem? -powiedziała wyciągając rękę z telefonem w jego stronę. Nie czekając na odpowiedź zadawała kolejne pytania w podobnym stylu podążając za nim. On nie odpowiadał zdając sobie sprawę, że to  prowokacja. Zaczął się jednak niepokoić, bo przyszło mu na myśl, że powtarzające się oskarżenia i brak zdecydowanej odpowiedzi na nie, może być dla niej podstawą dalszych insynuacji.

– Co za głupoty Pani opowiada -odparł wreszcie, chcąc skutecznie dać odpór fałszywym oskarżeniom. Czy Pani wie, że w naszym kraju chodzenie za kimś i nękanie go jest zabronione? -zadał retoryczne pytanie. Tak doszli do sklepu, z którego wychodził akurat jego szef, Pan Markovic. John przywitał się z nim i chciał prosić o pomoc, ale Joana zaskoczyła ich obu potokiem słów. John wykorzystując sytuację ulotnił się wchodząc do sklepu  i stanął w kolejce.

– Proszę o kostkę smalcu -powiedział, gdy znalazł się przy ladzie  i ledwo zdążył zapłacić, Joana pojawiła się w obok niego i na nowo zaczęła go atakować. Tego było już za dużo.

– Biorę sobie wszystkich Państwa na świadków -powiedział John do osób znajdujących się w sklepie, że ta Pani chodzi za mną, prześladuje mnie i nęka. Czy Pani wie, że takie zachowanie jest zabronione?

Wśród klientów sklepu, nastąpiła konsternacja. Z szyderczymi uśmieszkami patrzyli na zadbanego, starszego mężczyznę i atakującą go młodą, atrakcyjną kobietę.  Joana widocznie poczuła się nieswojo, bo nagle, jakby w nią piorun strzelił, odwróciła się i zniknęła. John odetchnął z ulgą i w spokoju wrócił do domu.

 

……….

 

               Pogoda dopisywała w dalszym ciągu, toteż codziennie od rana Villa Sunshine  pustoszała. Wczasowicze wracali pod wieczór zmęczeni i zaróżowieni. W ciągu dnia Mary i John zajmowali się rutynowymi sprawami, jak: obchód terenu, drobne prace remontowe, odbieranie telefonów od potencjalnych klientów itp. Któregoś południa John przeglądając zapis monitoringu dostrzegł, że około godziny 10.00 w pobliże ich bramy zajechał samochód z napisem „Telewizja”. Obraz z kamery przemysłowej nie był zbyt ostry, ale dało się zobaczyć, że wysiadło z niego dwóch mężczyzn i że jeden z nich niósł kamerę. Mężczyźni podeszli do furtki i wiele razy naciskali przycisk domofonu. John i Mary nie słyszeli jednak sygnału będąc prawdopodobnie  w dalszej części budynku. Ekipa  TV przebywała przed Villą  ponad pół godziny i odjechała.

 

               John zrozumiał, że pogróżki pod ich adresem są konsekwentnie realizowane. Zadzwonił więc do swojego adwokata i przedstawił mu wydarzenia ostatnich dni. Mecenas poradził, aby wszelkie zapytania
i osoby kierować do niego. Ponadto w kontaktach z mediami należy zastrzegać sobie ochronę danych osobowych.

 

               Następnego dnia zadzwonił telefon Villi Sunshine.

– Mówi redaktor TV …  -odezwał się głos w słuchawce. Czy ja rozmawiam z właścicielem Villi Sunshine?

– Tak, jestem właścicielem -odpowiedział John.

– Zwróciła się do nas kobieta z zastrzeżeniami do jakości waszych usług, w szczególności zaś chodzi o dyskryminowanie osób niepełnosprawnych. Dzwonię, bo byliśmy wczoraj u Państwa, ale nie zastaliśmy nikogo. Ciekawy jestem, co ma Pan nam do powiedzenia na ten temat?  -zapytał redaktor.

– Panie redaktorze, tylko tyle, że to jest nieprawda. A poza tym nie mogę przez telefon rozmawiać
o naszych wczasowiczach, bo nie wiadomo z kim rozmawiam i do jakich celów wykorzystane zostaną przekazane informacje -powiedział.

– O to ma Pan jakieś złe doświadczenia!

– Tak, mam. A jeśli chce Pan poznać szczegóły tej sprawy, to proszę skontaktować się z moim adwokatem.

– To już Pan zdążył opowiedzieć wszystko adwokatowi? Czuje się Pan winy, obawia się Pan czegoś?

– Straszono mnie telewizją, więc mogę się spodziewać próby wykorzystania Pana do oczerniania mnie
-odpowiedział John i podał rozmówcy numer telefonu oraz nazwisko adwokata.

–  A czy moglibyśmy się spotkać w Villi Sunshine, czy będzie Pan jutro na miejscu? -zapytał redaktor.

-Tak, możemy, nigdzie się jutro nie wybieram. Tylko będzie mi pan musiał przedstawić swój numer identyfikacyjny i potwierdzić ochronę moich danych osobowych.

Nazajutrz John oczekiwał redaktora, ale ten się nie pojawił. Wieczorem zadzwonił adwokat stwierdzając, że również i do niego nikt nie dzwonił w tej sprawie.

               Wieczorem John wyszedł przed dom i głęboko odetchnął świeżym powietrzem. A morze spokojnie szumiało, jak zwykle przy takiej pogodzie …

Seks i narkotyki

 

 

               Co ludzie lubią najbardziej i co jest dla nich najprzyjemniejsze?
Odpowiedzi na to pytanie szukałem wśród znajomych. Najczęściej podawali, że jest to:
– smaczne jedzenie,
– seks,
– alkohol,
– wycieczki,
– ćwiczenia fizyczne,
– kontakt z dziełami sztuki.
Wysokie miejsce na tej liście zajmuje też chęć pogadania z bliźnim, czytaj poplotkowania.

               Ciekawość, co dzieje się w mózgu człowieka, gdy docierają do niego bodźce sprawiające zadowolenie, zaprowadziła mnie na blog: http://compassofpleasure.org, którego fragmenty poznałem dzięki tłumaczowi internetowemu. Okazuje się, że w mózgu istnieje tzw. układ nagrody, zwany inaczej ośrodkiem przyjemności. Jeśli wykonywane czynności pobudzają ten układ, to my je lubimy. Przekaźnikiem sygnałów do układu nagrody jest substancja zwana dopaminą. Wzrost stężenia dopaminy wywołuje uczucie przyjemności i co ważne wzmacnia chęć powtarzania zachowań go wywołujących.

               Mechanizm ten ujawnia też potrzeby człowieka, czyli stany poczucia braku czegoś. Są to:
– potrzeby naturalne /nazywane też biologicznymi albo cielesnymi/, jak min. potrzeba jedzenia czy  życia płciowego. Gdyby nie zaspakajanie tych potrzeb, sprawiające nam niezaprzeczalnie dużą przyjemność, nie mielibyśmy prawdopodobnie wystarczającej motywacji do istnienia i podtrzymywania gatunku.
– potrzeby społeczne, do których należą min.: potrzeba miłości, bycia wśród ludzi, uznania, poznawania…

               Wiedzę lubimy zdobywać, ale w ograniczonym zakresie. Jeśli zamiast zaspakajania naturalnej ciekawości poznawania świata zmuszani jesteśmy np. do szkolnego wkuwania, część z nas uznaje to za męczące i nieprzyjemne. Ale uczenie się ze zrozumieniem, wynikające z zainteresowania, przynosi zadowolenie i satysfakcję. Motywuje też do zwiększonego wysiłku intelektualnego.

               Wzrost stężenia dopaminy inicjowany jest również przez nowe, dotychczas nie znane bodźce. Stąd ważny jest kontakt człowieka ze sztuką: literaturą, muzyką, plastyką. Lubimy też poznawać nowe miejsca, ludzi i zjawiska, a także czytać prasę …

               Dla każdego człowieka inna jest hierarchia ważności w zakresie zaspakajania potrzeb. Dla niektórych ludzi smaczny obiad z deserem jest wart najwięcej, dla innych może to być na przykład kieliszek alkoholu, inni mogą nie dojadać, aby tylko zaoszczędzić na ciekawy, w ich przekonaniu, wyjazd. Ale można dokonać uśrednienia danych w tym zakresie  i wtedy okazuje się, że wzrost dopaminy oddziałującej na układ nagrody w mózgu przedstawia się następująco:
– smaczne jedzenie  wzrost dopaminy o 50 proc.,
– seks o 100 proc.,
– alkohol o 200 proc.,
– nikotyna o 225 proc.,
– kokaina o 400 proc.

               Na podstawie powyższego zestawienia łatwo sobie wyobrazić mechanizm powstawania uzależnień, jak również niebezpieczeństwo „igrania” z narkotykami.