Category Archives: Prawdziwi ludzie: znani i nieznani

Kazimierz Świtalski

       

   

 

 

                     Kazimierz Świtalski jest bardzo ważnym politykiem okresu międzywojennego i obok
Walerego Sławka, Aleksandra Prystora i Józefa Becka jednym z najbliższych współpracowników Marszałka Piłsudskiego po przewrocie majowym. Ponieważ jest postacią stosunkowo mało znaną starałem się napisać o Nim krótko, prosto, aby każdy kto natknie się na ten tekst, chętnie go przeczytał. 

 

                    Nie potrafię wyjaśnić związków Kazimierza Świtalskiego z naszą rodziną, ale mówił
kiedyś w mojej obecności Stryj Franciszek, brat mojego Dziadka Ignacego, że około 1930 roku była
w Jędrzejowie z wizytą i odwiedziła także rodzinę Świtalskich, druga żona Kazimierza, Janina
z domu Tynicka, pracująca wtedy na stanowisku sekretarza prezydentowej Michaliny Mościckiej.

 

                    Urodził się 4 marca 1886 roku w Sanoku, w obecnym województwie podkarpackim,  zmarł 28 grudnia 1962 roku w Warszawie. Pochodził z rodziny inteligenckiej, o tradycjach patriotycznych. Ukończył filologię polską na Uniwersytecie Lwowskim, gdzie również w 1908 roku doktoryzował się. Pracował początkowo jako nauczyciel  j. polskiego, najpierw w VI, a póżniej VIII Gimnazjum we Lwowie.
W 1918 roku zamieszkał w Warszawie, z którą związał się do końca życia.

                    Podczas I wojny światowej pełnił służbę w 1 pułku Legionów Polskich /1914-1917/. W roku 1918 działał w Polskiej Organizacji Wojskowej i brał udział w obronie Lwowa.

                    W latach 1918- 22 był osobistym sekretarzem Józefa Piłsudskiego. W niepodległej Polsce pełnił wiele funkcji państwowych, min. był ministrem wyznań religijnych i oświecenia publicznego
w rządzie Kazimierza Bartela, Premierem Polski, Marszałkiem Sejmu, Wicemarszałkiem Senatu, a także Wojewodą Krakowskim. Ten okres /1928 – 1936/ był niewątpliwie najbardziej intensywnym w jego działalności politycznej.

                    Wśród ówczesnych elit należał do ludzi światłych i najlepiej wykształconych.  Będąc ministrem wyznań religijnych i oświecenia publicznego /przez 10 m-cy/ aktywnie zabiegał
o powiększenie budżetu, aby umożliwić powstawanie nowych budynków szkolnych, zwłaszcza na Kresach Wschodnich oraz zwiększyć liczbę etatów nauczycieli szkół powszechnych, by wdrożyć swoją koncepcję szkoły siedmioletniej.  Wiele uwagi poświęcił też na przygotowania Powszechnej Wystawy Krajowej w Poznaniu, zwłaszcza w sferze promocji kultury polskiej.

                    Jako premier pierwszego z tzw. rządów pułkowników /kwiecień – grudzień 1929/ był niezwykle dyspozycyjnym wobec Marszałka Piłsudskiego, ale mimo to umiejętnie koordynował pracę i panował nad całością spraw. Nie znając się dobrze na ekonomii, swoje posunięcia dotyczace gospodarki opierał na konsultacjach z ministrem skarbu Ignacym Matuszewskim oraz ministrem przemysłu i handlu Eugeniuszem Kwiatkowskim. W polityce wewętrznej, szczególnie jeśli chodzi o walkę z opozycją, zajmował stanowisko umiarkowane, starając się łagodzić i tonować ostrzejsze posunięcia Sławka
i Prystora.

                   Funkcja Marszałka Sejmu RP /9.12.1930 do 10.07.1935/ to szczyt Jego kariery politycznej, stał się wtedy czołowym twórcą nowego ustroju państwa. Problemy przed którymi stanął Marszałek Świtalski i najważniejsi Piłsudczycy oraz posłowie BBWR posiadający wówczas większość w parlamencie,  to przygotowanie i uchwalenie Konstytucji RP. Świtalski sprzeciwiał się oparciu rządów na środowisku arystokratyczno-przemysłowym, był natomiast zwolennikiem optymalnego zdemokratyzowania przyszłej konstytucji i parlamentu. Ostatecznie 26 stycznia 1934 roku uchwalono tezy konstytucjne,
a ponad rok później konstytucję, którą prezydent Ignacy Mościcki podpisał 23 kwietnia 1935 roku.  Nowa konstytucja stanowiła min., że rząd kieruje sprawami państwa, a parlament sprawuje funkcję ustawodawczą.

                     Wtym okresie kłopotliwymi i bardzo trudnymi problemami dla Marszałka Świtalskiego była konieczność wyjaśniania opozycji i społeczeństwu problemów  związanych z:
– przewrotem majowym /12 -15.05.1926/,
– procesem brzeskim centolewu /26.10.1931 – 13.01.1932/,
– Berezą Kartuską -tj. osadzeniem kilkunastu posłów w twierdzy Brzeskiej /więzieniu wojskowym/, jako ludzi zagrażających bezpieczeństwu, spokojowi i porzadkowi publicznemu /na podstawie rozporządzenia Prezydenta I. Mościckiego z 17.06.1934  roku/,
– niezwykle skomplikowanymi stosunkami z Ukraińcami.

 

K. Ś. jako Marszałek Sejmu

                                                                 Marszałek Sejmu Kazimierz Świtalski /1930 r/
                                                                        Źródło: Wikipedia. Wolna encyklopedia.

 

 

                    Po śmierci Marszałka Piłsudskiego /12.05.1935/ w gronie jego współpracowników powstał swego rodzaju ferment związany z chęcią siągania po wysokie stanowiska na scenie politycznej.  Świtalski w tym ruchu nie uczestniczył, a na potwierdzenie tego faktu warto przypomnieć , że odmówił nawet prezydentowi Mościckiemu przyjęcia po raz kolejny funkcji premiera /25.09/. Zniesmaczony sporami oraz konfliktami wśród ludzi władzy, odsuwał się coraz bardziej od zasadniczego nurtu politycznego. Był wprawdzie jeszcze senatorem oraz wicemarszałkiem Senatu i Wojewodą Krakowskim, ale to już zdecydowanie schyłkowy okres jego działalności.

                    Na „politycznej emeryturze” zajmował się już tylko edycją pism Marszałka Piłsudskiego.

                    W wyniku kampanii wrześniowej 1939 roku, jako oficer pospolitego ruszenia w randze majora, Kazimierz Świtalski dostał się do niewoli niemieckiej i był jeńcem w oflagu Woldenberg. Po powrocie do kraju w styczniu 1945 roku, został aresztowany przez ówczesne władze i więziony do roku 1956.

                    Jego jedyny syn /z drugiego małżeństwa z Jadwigą Tynicką/, Jacek, urodzony w 1928 r
/ps. „Sadowski”/ poległ w szturmie na Aleję Szucha 1 sierpnia 1944 roku, a więc w pierwszym dniu Powstania Warszawskiego.

 

                    /Literatura: Tomasz Serwatka – Kazimierz Świtalski. Biografia polityczna 1886 -1962, Jarosław Łukasiewicz  Biografia polityczna K. Świtalskiego, Uniwersytet Szczecińskiego, wydział humanistyczny, Instytut Historii/.

Ojciec Gabriel

                     Nie znam koligacji rodzinnych o. Gabriela Świtalskiego, ale odkąd trafiłem na ślady Jego działalności, darzę Go wielkim uznaniem. Przez 30 lat /1886 -1916/, w bardzo trudnych warunkach życia
zaboru rosyjskiego, pełnił funkcję przeora Klasztoru Dominikanów w Gidlach. Nie zwątpił nawet wtedy, gdy zaborca podjął decyzję o tym, że nie będzie naboru nowych zakonników i klasztor skazany jest na wymarcie.

                     

                    Ojciec Gabriel Świtalski urodził się 1 maja 1838 roku w Ostrowie koło Strzelina, w powiecie Mogilno, na południu dzisiejszego województwa kujawsko – pomorskiego, zmarł natomiast 9 stycznia 1916 roku w Gidlach, w  województwie łódzkim.

                    Historia i teraźniejszość Gidlów, wsi położonej pomiędzy Częstochową a Radomskiem,
związana jest z dziesięciocentymetrową, kamienną figurką Matki Bożej z Dzieciątkiem, znalezioną
w polu, podczas orki, przez Jana Czeczka  w 1516 roku. Tak więc już prawie 500 lat do figurki w Gidlach przybywają pielgrzymi, aby powierzyć jej swoje cierpienie, nędzę, ból i chorobę. Potwierdzonych jest bardzo wiele zdarzeń cudownych, min. 31 przypadków wskrzeszenia umarłych /utopione dzieci, roztratowani przez konie ludzie/. Dokumenty mówią, iż w latach 1516 – 1743 było 236 przypadków odzyskania wzroku oraz 236 uwolnienia od chorób, nieszczęść i tragedii. Obecnie, w początkach XXI wieku, kilka razy w miesiącu przyjeżdżają ludzie albo przysyłają do Klasztoru listy z podziękowaniami
za doznane uzdrowienia. W pierwszą niedzielę każdego miesiąca o godzinie 12.00 odbywają się nabożeństwa dziękczynno – błagalne, podczas których przedstawiane są podziękowania Matce Bożej Gidelskiej za uzdrowienia. W każdą pierwszą niedzielę maja, przed sumą, odbywa się uroczysta procesja
z cudowną figurką i dokonywany jest obrzęd tzw. „kąpiółki”, czyli zanurzania figurki w winie, które potem pielgrzymi zabierają do domu na znak głębokiej wiary w moc tej, którą nazywają Uzdrowicielką Chorych.

                     Byłem w Gidlach w 2004 roku i uczestniczyłem w obrzędzie „kąpiołki”. Jest to niezwykle podniosła uroczystość, w której z wielkim przejęciem, obok miejscowych wiernych, biorą udział także liczne grupy pielgrzymów z różnych stron Polski i zza granicy. Na specjalnie przygotowanym stole ustawiane są dzbany, słoje i inne naczycia z winem, w którym w kulminacyjnym momencie obrzędu, kapłan zanurza cudowną figurkę.

                    Rozmawiałem też z zakonnikami i przekonałem się, że Oni nie tylko dobrze znają losy swojego poprzednika o. Gabriela Świtalskiego, ale z wielkim szacunkiem odnoszą się do Jego dokonań. Pokaźnej wielkości portret o. Gabriela, oprawiony w złocone ramy, wisi w refektarzu /jadalni zakonnej/. Ojcowie podkreślają, że skrajnie trudnym trzydziestoleciu /1886 – 1916/ w jakim przyszło mu pełnić funkcję przeora Gidlowskiego Klasztoru, nie popadł w zwątpienie i zupełnie jakby nie słyszał głosu zaborcy rosyjskiego o skazaniu klasztoru na wymarcie, dokonywał rzeczy niezwykłych, mimo panującej biedy wytrwale przygotowywał klasztor do jubileuszu 400-lecia i koronacji figurki znalezionej przez Jana Czeczka: wokół  Klasztoru oraz w ogrodzie corocznie wykonywane były prace pielęgnacyjne
i porządkowe, odnowił wszystkie ołtarze w kościele, a w roku 1896 ozłocił ołtarz Matki Bożej i w okna wstawil witraże wykonane pzez J. Kosikiewicza.

                    W wigilię 1901 roku nadeszła wieść o zamknięciu Gidelskiego Klasztoru.  O. Gabriel jednak
nie upada na duchu, prosi Maryję o pomoc i nie doznaje zawodu. Dalej udaje mu się odnawiać kościół,
a zabiegi te przerwała dopiero Jego śmierć 9 stycznia 1916 roku. Dobrze, że dzięki Jego wcześniejszym staraniom rząd moskiewski zezwolił w roku 1909 osiąść w Gidlach poddanemu rosyjskiemu, o. Jordanowi Stano, dominikaninowi z Galicji. Nie mógł on jednak nosić habitu ani przebywać w klasztorze, ale zgodnie z poleceniem władz rosyjskich zamieszkał przy kościele parafialnym.

                   Niezwykle drmatyczna sytuacja powstała też w 1912 roku, bo w Klasztorze pozostał tylko On,
o. Gabriel, 74 -letni wówczas zakonnik, jak się o Nim mówi „wierny stróż świątyni Maryi”. Mimo to nie załamał się i nadal ciężko pracował, jednocześnie prosząc Maryję o wsparcie i pomoc w utrzymaniu Klasztoru.

                    Nadszedł wreszcie czas, że Gidle uwalniają się spod jarzma rosyjskiego i przechodzą pod panowanie niemieckie, a potem austriackie.  O. Jordan Stando wchodzi do klasztoru, zajmuje się pochówkiem o. Świtalskiego i już w wolnej Polsce zostaje przeorem. W ten sposób Klasztor Gidelski stał się kolebką polskiej prowincji dominikanów. Stało się też wreszcie to, o czym marzył i czego bardzo oczekiwał o. Gabriel. Klasztor ożył, bo zaczęli przybywać młodzi zakonnicy i można było wykonywć kolejne prace, a Jego następca zrealizował zamierzenie o organizacji jubileuszu czterechsetlecia
w 1924 roku.

 

 

Ojciec Gabriel II                                                              Ojciec Gabriel. Zdjęcie portretu z refektarza Klasztoru
                                                                         Dominikanów w Gidlach, maj 2004 r

 

 

                    Czytając zapisy z historii Gidelskiego Klasztoru związane z o. Gabrielem,  jawi mi się człowiek piękny, szlachetny, ufny Bogu i Matce Bożej, niezwykle pracowity, w najtrudniejszych latach stanowiący „fundament” dla przetrwania oraz odrodzenia Klasztoru i odnowienia się polskiej prowincji Zakonu. Na pewno było mu ciężko, ale niezłomna wiara w słuszność sprawy, której się pojął nie pozwoliła mu zwątpić nawet w sytuacji wydawałoby się beznadziejnej. Postawa O. Gabriela, Jego przymioty charakteru,
a szczególnie odpowiedzialność wynikająca z przyjętych na siebie obowiązków, może stanowić przykład
do naśladowania dla ludzi każdej epoki.

                    Ojciec Gabriel ma godnych kontynuatorów, a jednym z nich jest niewątpiwie brat Ireneusz Horwacik. Jak napisał Wojciech Mścichowski na łamach „Niedzieli”, w artykule opublikowanym
w internecie, b. Ireneusz pełniący obecnie posługę zakrystianina i przewodnika licznie nawiedzających Klasztor w Gidlach pielgrzymów, tu w pełni odnalazł swoje powołanie. Jego słowa o Gidelskiej Pani zapalają miłością i pozostają na długo w sercach pielgrzymów. Na pytanie skąd bierze tyle sił
i życzliwości dla ludzi odpowia: Jestem w służbie Maryi … i jak przyznaje dalej, jego duchowym wzorem jest strzegący tego świętego miejsca przeor o. Gabriel Świtalski. W trudnych chwilach klasztornego posługiwania, Jego prosi o modlitewne wsparcie.

 

                  I jeszcze jedno. Mam odczucie, że odpowiedzialność za realizację zadań o charakterze społecznym, konsekwencja w realizacji przyjętych na siebie obowiązków tak widoczna u o. Gabriela,
jest także ważną cechą wielu innych, znanych mi osób, noszących nazwisko Świtalski/a/. 

 

                    /Na podstawie wydawnictwa „Historia Sanktuarium w Gidlach” opracowanego w/g tekstu
z 1929 roku przez o. Konstantego Żukowicza oraz materiałów z kronik Klasztoru Gidelskiego opracowanych przez Dorotę Rogulkę, wydawnictwo Borowianka, 42-125 Kamyk/.

 

Rozalka i Marysia

 

 

                     Moja żona bardzo lubi „Skype”. Ten program komputerowy umożliwia wideorozmowy, co
w Jej przypadku oznacza bezpośredni kontakt z wnukiem mieszkającym daleko od Sandomierza. Dzięki „Skype” Babcia czyta Piotrusiowi ciekawe książki i co ważne,  także Piotruś czyta Babci. Ja natomiast mimowlnie podsłuchuję ich, co inspiruje mnie do wspomnień i nowgo spojrzenia na różne problemy,
z którymi zetknąłem się przed laty.  Np. los siostry tytułowego bohatera nowelki „Antek” Bolesława Prusa, Rozalki, dopiero teraz przywołał w mojej pamięci zdarzenie sprzed lat, związane z trzyletnią Marysią.

                    Akcja nowelki rozgrywa się w II połowie XIX wieku we wsi nad Wisłą, w zaborze rosyjskim. Dominowała tam bieda i zacofanie. Szczególnie trudna była wtedy sytuacja dzieci, które już od najmłodszych lat musiały ciężko pracować i nie miały żdnych możliwości uczenia się. Gdy Rozalka zachorowała i nie pomogły domowe sposoby lecznia: szturchańce i wódka z piołunem,  za radą znachorki wsadzono dziewczynkę na trzy zdrowaśki do rozpalonego pieca chlebowego, żeby się wypociła. Oczywiście skończyło się to śmiercią, bo przecież żaden człowiek, a tym bardziej dziecko, nie da rady wytrzymać takiej „kuracji”.

                    Moje osobiste wspomnienie wiąże się ze zdarzeniem z około 1960 roku. Wieś już wtedy bardzo się zmieniła,  chociazby przez to, że wszystkie dzieci chodziły do szkoły, ale zacofania i zwykłej głupoty nadal nie brakowało. Opieki zdrowotnej w miejscu zamieszkania wciąż nie było, a lekarze mieli swoje gabinety w miastach i ludzie ze wsi rzadko korzystali z ich porady i pomocy, nie tylko ze względu na odległość i koszty, ale przede wszystkim z powodu niskiej świadomości.  Pojawiające się problemy zdrowotne starano się najpierw rozwiązywać we własnym zakresie.

                    Potrzeby  ludzkie zawsze „rodziły” sposoby ich rozwiązania. Tak też było w przypadku zdrowia. Tradycyjnie we wsiach „urzędowali”  ludzie, którzy zajmowali się leczeniem: znachorzy, uzdrowiciele, babki odczyniające uroki itp. Niektórzy z nich byli skuteczni i cenieni. Do takich w naszej okolicy należeli min. Piotr Siewior i jego Matka, którzy zajmowali się składaniem złamanych i zwichniętych kończyn oraz leczeniem ziołami.

pieprzówki 10

Jest wiele miejsc, gdzie można zbierać zioła. /Zdjęcia z Pieprzówek, 09.2006 r/

 

                    Ale działania wielu ówczesnych „medyków” były szkodliwe, a czasem prowadziły wprost do śmierci. Pamiętam zdarzenie, gdy do Wuja Tadeusza, który nauczył się robienia zastrzyków będąc pacjentem w jędrzejowskim szpitalu, przyszedł mężczyzna z pobliskiej wsi, aby On wykonał ten zabieg jego trzyletniej Marysi, bo jak mówił: „od kilku dni gorączkuje i nic jej nie pomaga”. W trakcie dalszej rozmowy ów mężczyzna ujawnił, że był u nich kuzyn ze Śląska i zostawił kilka zastrzyków, więc można je wykorzystać. Wuj, świeżo upieczony „medyk”, obejrzał zastrzyki i odmówił wykonania usługi. Wyjaśnił też, że na podanie takiego specyfiku musi być pisemne zlecenie lekarza, a poza tym nie wiadomo co to jest za lekarstwo i czy byłoby odpowiednie dla dziecka. Ojciec Marysi nie był zadowolony z tych wyjaśnień
i na pożegnanie stwierdził: „zastrzyk to zastrzyk, pomógł jednemu, to pomoże i dugiemu”. Następnie udał się do innego „wiejskiego medyka”, który nie zastanawiając się długo, spełnił jego prośbę.

                    Całe to zdarzenie miało niestety przykry koniec. Jeszcze tego samego dnia Marysia zmarła,
a że były to czasy gdy nikt nie dociekał szczegółowo jaka była przyczyna zgonu, pochowano dziecko
i już.

                    Wuj Tadeusz miał satysfakcję, ale jak powtarzał wiele razy,  wolał by jej nie mieć. Ojciec Marysi coś zrozumiał, tyle że za późno.  Po jakimś czasie w okazyjnej rozmowie z Wujem przyznał, że źle zrobił nie słuchając go wtedy.

Nie wszystko przemija

 

                    Zawsze fascynowali mnie artyści mało znani, których do pracy pociąga natchnienie
i wewnętrzna potrzeba, a sam fakt uprawiania sztuki sprawia im wielką radość. Do takich twórców należała na pewno Wanda Świeżyńska-Schinzlowa, poetka i malarka związana
z Sandomierszczyzną.

                    Poniżej prezentuję trzy Jej wiersze:
– „Do moich bliskich”,
– „Burza i synek”,
– „W Sandomierzu”

z tomiku „Kolorowe światłocienie” wydanego przez Omnitech Press, Warszawa 1991.  Tomik ten podarował mi  syn poetki, światowej sławy matematyk prof. Andrzej Schinzel, we wrześniu 2010 roku.

 

Do moich bliskich

Wszystko przemija na świecie
i ból i miłość i kwiecień
Wszystko przemija…
Wzrok słabnie, kolor ust blednie,
pamięć gubi niejedno
– serce źle bije.
A tylko mocne kochanie
zawsze jednakie zostanie.
Was nie ominie
do końca.

wrzesień 1973

 

Burza i synek

– „Synku, odejdź od okna,
nie patrz jak drzewa mokną”.
– „Mamo, burza otwiera
niebo i może teraz
Boga zobaczę właśnie, zanim grom drzwi zatrzaśnie!”

,,,,,,,,,,,,,,,

Czyż trzeba okno zasłaniać?
Synowi patrzeć zabraniać?
Czy wiemy przez okno jakie
i jakim na świecie szlakiem,
wśród gromów czy też wśród ciszy
Boga sam dojrzy, dosłyszy…..

sierpień 1959

 

W Sandomierzu

Idziesz przez miasto rano,
nagle pośród kasztanów,
łuk murow gnie się faliście –
barok wśród kwiatów i liści…

Idziesz… uliczki strome,
widzisz hen… tam za domem
/daleko wzrok ci ucieka/
błękitna wije się rzeka.

Idziesz murów rumieńcem,
historia wieków cię wita,
historia otacza wieńcem,
wokoło sobie ją czytasz.

lipiec 1956

 

                    Maria Wanda Schinzlowa,  z domu Świeżyńska urodziła się w 1905 roku w Wilczycach, powiecie  sandomierskim. W rodzinie Jej autentycznie interesowano się sztuką, a cioteczny brat, ksiądz Jerzy Wolff był znanym malarzem, krytykiem i pisarzem. Wanda także wykazywała uzdolnienia artystyczne. Od najmłodszych lat malowała trafnie wyrażając podobieństwa osób i miejsc, czym wzbudzała podziw oglądających. Dom rodzinny pełen był Jej obrazków i obrazów. Nic też dziwnego, że podjęła studia
w Szkole Sztuk Pięknych w Warszawie specjalizując się w malarstwie sztalugowym. W Muzeum Okręgowym
w Sandomierzu znajduje się sześć jej obrazów, w tym pozyskany w ostatnich latach: „Sandomierz. Figura przed Ratuszem” z 1957 roku.

                    Twórczość poetycką rozpoczęła w 1955 roku. Wybór jej wierszy dokonany przez Konstantego Pieńkosza, opublikowany został w tomiku pt. „Kolorowe światłocienie” przez Omnitech Press w 1991 roku.

                    W 1934 roku wyszła za mąż za lekarza Zygmunta Schinzla i zamieszkała w Sandomierzu. Od 1966 roku mieszkała w Warszawie. gdzie zmarła w 2001 roku w wieku 96 lat. 

 

                    Poniżej zdjęcie rodziny Schinzlów oraz obrazy Wandy Schinzlowej  z książki Zofii Malanowskiej /siostry Wandy/ „Wilczyckie wspomnienia”, wydanej przez Towarzystwo Więź”, Warszawa 2009:

1. Zygmunt i Wanda Schinzlowie oraz ojciec Wandy Kazimierz Świeżyński /ok. 1935 r/.
2. Przykłady malarstwa Wandy Świeżyńskiej-Schinzlowej:
– .Zulka i Danusia z opiekunką przed domem w Wilczycach /tempera, ok.1920 r/
– Staw w Wilczycach /olej, 1927 r/

 

schinzlowie B

 

 

Przed domem w Wilczycach B

 

 

Staw w Wilczycach B